Zastanawiałam się czy opisywać tu śnieguliczkę czy nie. Jest to krzew, który towarzyszy mi od najwcześniejszego dzieciństwa, zawsze rósł w mojej okolicy i zawsze bawiliśmy się jego owocami. Jest dla mnie bardziej chwastem niż rośliną ozdobną. Może dlatego, że jeśli rósł, to zawsze gdzieś w zaniedbanych żywopłotach, zaroślach, którymi nikt się nie zajmował, nigdy mnie nie urzekł swoją urodą. Nieciekawy pokrój, niepozorne kwiatki, które jednak są pożyteczne, bo miododajne, ładne owoce, ale niezbyt liczne, dlatego nigdy nie planowałam posadzić go u siebie, nie musiałam. Śnieguliczka rosła przy drodze na granicy naszej posesji i posesji sąsiadów, wykarczowałam ją, posadziłam coś innego, sąsiad nie, śnieguliczka odrosła i już niech zostanie, w tym roku ma ładne zdrowe owoce, spróbuję ją trochę uporządkować wiosną, podkarmić, może się odwdzięczy i obficiej zawiąże owoce i zacznie zdobić bardziej niż zwykle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz