Z różowo kwitnącym wawrzynkiem mam gorsze doświadczenia niż z białym. Pierwsza roślina, którą kupiłam, to półmetrowy nierozgałęziony patyk, z trzema listkami na czubku, trwał sobie tak dwa lata, potem zakwitł, dwoma kwiatkami, też na czubku, nie zawiązał owoców, potem chyba jeszcze raz zakwitł, znów dwa kwiaty, i ciągle te trzy liście na krzyż, w ogóle nie przyrastał... i padł.
Ten, który teraz rośnie u mnie, to mała niespodzianka. Jest to siewka, która niespodziewanie wyrosła na brzegu kępy liliowców, którą dostałam od znajomej. Ten dla odmiany rośnie, wolno, ale rośnie i kwitnie, na razie to jedna 40 cm gałązka, mam nadzieję, że niedługo zacznie się krzewić. Rośnie u mnie jeszcze kilka małych siewek otrzymanych od znajomego miłośnika wawrzynków (pozdrawiam, jeśli to przeczyta :))) ) mają być ładniejsze od gatunku, odmianowe, czekam na nie z niecierpliwością, jeśli u ogrodnika można mówić o braku cierpliwości, jest to cecha bez której niewiele by się osiągnęło :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz