b:include data='blog' name='google-analytics'/>

czwartek, 11 kwietnia 2013

W końcu jest...

Po marcowym falstarcie wiosennym wreszcie przybyła do nas wiosna. Oczywiście cieszę się, że zbliża się koniec chłodów, mrozów, śniegu, ale z drugiej strony przeraża mnie trochę to opóźnienie. Za chwilę będzie ciepło, przyroda zacznie nadrabiać zaległości w szybkim tempie, a ja musiałabym w takim też tempie wykonać wszystkie niezbędne wiosenne prace. Ciężko będzie nadążyć, tym bardziej, że zamiast wycinać uschnięte badyle, grabić, przesadzać i nawozić siedzę w domu przeziębiona. Nastrój pogarsza jak co rok, pierwszy wiosenny rekonesans. Nie ma zimy bez ofiar. Tym razem na pewno padło na jedną z najpiękniejszych wiosennych roślin w ogrodzie... coś mi zjadło trójlista kurabayashi, został po nim tylko podziemny korytarzyk. Zanim go kupię, zanim się rozrośnie minie sto lat. Krokusów też nie przybyło, rok w rok liczę na większe kępy a one rosną wręcz wstecz, to na szczęście nie jest wielkim problemem, krokusy nie są drogie, można kupić większą ilość cebulek jesienią, o ile będę o tym pamiętać :)

Pogoda niezbyt sprzyjała fotografowaniu, było pochmurno, ale trudno już wytrzymać by nie uwieczniać tych kolorów, za którymi tyle miesięcy się tęskniło. Zatem porcja nieco ponurych zdjęć, ale świeżutkich i gorących bo dzisiejszych :)












Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...