Uprawiam pustokrężnika od wielu lat. Przez ten czas nie dane mi było podziwiać jego urody w pełnej krasie. Posadzony na dość suchym stanowisku, w pobliżu róży pomarszczonej, która błyskawicznie się rozrosła i go zagaiła, na dodatek trapiony przez jakieś grzybowe choróbsko, wolno rósł, co urosło, to przyschło i trzeba było wycinać. Złapał wiatr w żagle dwa lata temu, gdy mój mąż wyeksmitował różę na pole. Nie jest jeszcze gęsty, ale myślę, że w tym roku wypuści już kilka długopędów i w przyszłym roku będzie jeszcze efektowniejszy.
Zwisające, duże kwiatostany złożone z drobniutkich, puszystych, tawułowatych kwiatków są przepiękne, szkoda, że ten krzew jest tak mało popularny i nie mam pojęcia dlaczego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz