Chyba nie ma ogrodu, przynajmniej starszego, bez przebiśniegów. W moim rosną od zawsze i zawsze pierwsze witały wiosnę. Co prawda pojawiło się w nim kilka roślin, które stratują równo ze śnieżyczkami, ale tych, z racji stażu w ogrodzie, jest najwięcej. Rosną właściwie wszędzie, w naturze preferują wilgotne, zacienione latem stanowiska i rzeczywiście są odporne na nadmiar wilgoci wiosną, nic sobie nie robią gdy czasem zalewa je woda z przydrożnego rowu melioracyjnego i w tym miejscu rosną najlepiej i kwitną najintensywniej. W cieniu iglaków jest już trochę gorzej, ale na pewno nie tragicznie.
Teraz cieszą nasze oczy, sama radość mieć duże kępy przebiśniegów, nie wyobrażam sobie bez nich ogrodu.
OdpowiedzUsuńFajnie, że są. Niby nic, a cieszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niby takie pospolite a na Twoich zdjęciach wyglądają jak przecudnej urody rarytasy.
OdpowiedzUsuńTeż nie wyobrażam sobie bez nich przedwiośnia :)
U mnie są pierwszy rok, ale niestety nie maja najlepiej bo cienia jak na lekarstwo
OdpowiedzUsuńOgrodowe klejnociki.Piękne!
OdpowiedzUsuńZachwycające te przebiśniegi! Zazdroszcze Ci ich :-)
OdpowiedzUsuń