Starzeję się. Taka refleksja nasunęła mi się gdy przygotowywałam się do napisania tego posta. Po pierwsze dlatego, że musiałam się przygotować, bo zapomniałam jakie odmiany oczarów posadziłam. Po drugie dałabym sobie rękę uciąć, że posadziłam je dwa lata temu, a okazało się, że było to 2009 rok. Kiedyś pamiętałam doskonale moje rośliny, nazwy odmian, miejsce pochodzenia a i opowiedzieć mogłam o nich więcej. Teraz mnóstwo informacji po prostu mi uleciało i czasem gdy wracam do starszych postów mam wrażenie, że czytam o cudzych roślinach, o cudzym ogrodzie :) Z drugiej strony czasy mamy inne, jest internet, jest Allegro, są sklepy internetowe, mamy samochód, więc zdobywanie nowych roślin jest zdecydowanie łatwiejsze, w związku z czym przybywa mi ich zdecydowanie więcej niż w dawnych czasach. Jednocześnie strata rośliny nie jest tak dotkliwa niż kiedyś, nie ma problemu z ponownym zakupieniem.
Jednak czasem strata jest dość dotkliwa tak jak w przypadku bohaterów tego wątku, oprócz tego, że żal roślin, to zwyczajnie są one drogie. Za sensowną roślinę trzeba zapłacić min. 60 zł.
I tak kupiony oczar 'Jelena' odszedł latem dwa lata temu.
Oczar 'Diane' jescze żyje, ale choruje, kora odchodzi od nasady gałązek. Rok temu próbowałam go ratować, posmarowałam pędy Funabenem, ale widzę, że ten zabieg niewiele pomógł, Diane ma obecnie dwa kwiatki :(
Jedynym, ratującym honor krzewów, jest 'Arnold Promise' , który, po raz pierwszy od momentu posadzenia zakwitł. Cytrynowy Arnold w poprzednich latach się buntował i nie kwitł, z tym, że do efektu jaki był, gdy oczary przyjechały do mnie w paczce jest daleeekoo :( . Jednocześnie nie obraziłabym się gdyby krzaczory zaczęły w końcu rosnąć, bo to drugi oczarowy problem, przybywa ich w ślimaczym tempie.
Jednak czasem strata jest dość dotkliwa tak jak w przypadku bohaterów tego wątku, oprócz tego, że żal roślin, to zwyczajnie są one drogie. Za sensowną roślinę trzeba zapłacić min. 60 zł.
I tak kupiony oczar 'Jelena' odszedł latem dwa lata temu.
Oczar 'Diane' jescze żyje, ale choruje, kora odchodzi od nasady gałązek. Rok temu próbowałam go ratować, posmarowałam pędy Funabenem, ale widzę, że ten zabieg niewiele pomógł, Diane ma obecnie dwa kwiatki :(
Jedynym, ratującym honor krzewów, jest 'Arnold Promise' , który, po raz pierwszy od momentu posadzenia zakwitł. Cytrynowy Arnold w poprzednich latach się buntował i nie kwitł, z tym, że do efektu jaki był, gdy oczary przyjechały do mnie w paczce jest daleeekoo :( . Jednocześnie nie obraziłabym się gdyby krzaczory zaczęły w końcu rosnąć, bo to drugi oczarowy problem, przybywa ich w ślimaczym tempie.
Hamamelis x intermedia 'Arnold Promise' |
Hamamelis x intermedia 'Arnold Promise' |
A wiesz, niedawno przekopałam Internet za widokami rozrośniętych oczarów. Zawsze miałam je za małe drzewka kilku pędowe i wolno przyrastające gałązki. A tu sieć pokazuje malownicze krzaczory wąskie u dołu a rozłożyste w koronie. I dodatkowo obsypane żółtymi frędzelkami.
OdpowiedzUsuńOglądając przykłady aż chce się je sadzić, ale są też głosy zniechęcenia - szczególnie w naszym kraju :(
Sama już nie wiem, czy takiego zapraszać do swojego ogrodu.
Ryzykowne, ale jeśli się uda, to gra warta świeczki. Ja zastanawiam się, czy nie kupić jeszcze raz choć jednej odmiany i posadzić w innym miejscu.
Usuńz mojego oczara sadzonego ponad 10 lat temu zrobiły się dwa. nie pamiętam jaka to odmiana jedna z popularniejszych. przez lata kwitł bardzo wcześnie cytrynowymi kwiatkami, potem do głosu zaczęły dochodzić gałązki kwitnące później na pomarańczowo, początkowo myślałam, ze jest chory i część gałązek usycha ale nie. teraz podział jest wyraźny, środkowe pędy kwitną na cytrynowo już w końcu stycznia a w lutym zakwitają boczne na pomarańczowo :)
OdpowiedzUsuńzabiegów zero ;)
A przypadkiem te żółte, to nie są odrosty od podkładki?
Usuńtez myślałam ale wychodziłoby na to, ze najpierw przez kilka lat kwitła podkładka, bo początkowo on był wyłącznie cytrynowy. ten pomarańcz wszedł jakieś 3-4 lata temu. mnie to nie przeszkadza zresztą, kwitnie dwa razy i już :)
UsuńZazdroszczę takiego egzemplarza :)
UsuńZawsze mnie zachwycały oczary ale dotąd nie mam go u siebie. Właściwie nie wiem dlaczego, nie złożyło się. Może dlatego, że mam mnóstwo forsycji. Z tym zapominaniem to raczej nie powinnaś się martwić. Czas leci szybko a kolejne sezony podobne są do siebie. Ja tradycyjnie zapominam gdzie wsadziłam jesienią i jakie cebulki. Każdej wiosny chodzę i wypatruję co wschodzi. Oczywiście można sobie zapisać ale jesienią zawsze myślę "przecież będę pamiętać". Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTeż zawsze uważałam, że będę pamiętać. W końcu przekonałam się, że nie zapamiętuję i świeżo posadzonym roślinom towarzyszą etykiety :)
OdpowiedzUsuńKasiu pamiętamy [*]...Niech Ci się darzy w niebiańskim ogródku . FO Oaza
OdpowiedzUsuń